Świadectwo "Geparda"

Świadectwo "Geparda". Historia nawrócenia.

Dwa­dzie­ścia czte­ry lata prze­sie­dzia­łem w wię­zie­niu. Kra­dłem, ra­bo­wa­łem, ścią­ga­łem ha­ra­cze, han­dlo­wa­łem nar­ko­ty­ka­mi i bro­nią. Moje ręce wiele razy ocie­ka­ły krwią. Nie było dla mnie na­dziei. Pod­rzy­na­łem sobie gar­dło, ale nie po­tra­fi­łem umrzeć. Jezus miał dla mnie inny plan.

Stoję tu, a za mną jest dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć gro­bów. Dzie­więć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu facetów ta­kich jak ja, bo tylko jeden na stu wy­cho­dzi z tego pie­kła. To tak jak­byś wziął splu­wę, która ma sto po­ci­sków. Ła­du­jesz dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć, krę­cisz bęb­nem, przy­sta­wiasz pisto­let do głowy, po­cią­gasz za spust. Jaką masz pew­ność, że tra­fisz na pustą ko­mo­rę? Jaką masz pew­ność? Ja mia­łem swoje ma­rze­nia, swoje plany, swój nor­mal­ny dom, ro­dzi­ców. Ale po­ja­wił się al­ko­hol i mój dom opu­sto­szał.

  • Moja matka zo­sta­ła za­mor­do­wa­na.
  • Mój oj­ciec zapił się na śmierć.
  • Mój star­szy brat zapił się na śmierć.
  • Młod­sze­go brata nawet nie znam.

Moje ma­rze­nia za­czę­ły krę­cić się w kółko. Kra­dłem, biłem, ra­bo­wa­łem. Han­dlo­wa­łem nar­ko­ty­ka­mi, bro­nią. Strze­la­łem do ludzi, inni strze­la­li do mnie. I nic tego nie po­tra­fi­ło zmie­nić , żadna kara, żadne wię­zie­nie, żadna re­so­cja­li­za­cja, te­ra­pia, psy­cho­lo­dzy. Nic. Nawet trupy, które pa­da­ły do­oko­ła mnie. Z mojej grupy prze­ży­ły tylko trzy osoby. Dwa­dzie­ścia sie­dem osób zgi­nę­ło,  zo­sta­li za­bi­ci, po­peł­ni­li sa­mo­bój­stwo, za­ćpa­li się. Nie­waż­ne. Nie żyją.

Byłem ban­dy­tą. Mia­łem wła­sną wizję na życie. Prze­sie­dzia­łem dwa­dzie­ścia czte­ry lata w wię­zie­niach. Nie było już dla mnie na­dziei. Osiem razy pró­bo­wa­łem po­peł­nić sa­mo­bój­stwo. Pod­rzy­na­łem sobie gar­dło, ale nie po­tra­fi­łem umrzeć. I wtedy pod­szedł na spa­cer­nia­ku do mnie ten czło­wiek, inny wię­zień. Po­wie­dział trzy słowa - Jezus Cię kocha.

Wpa­dłem w szał, jaki Jezus? Rzu­ci­łem się na tego go­ścia, ska­to­wa­łem go. Tra­fił na ostry dyżur. Nie oskar­żył mnie, nie zło­rze­czył, nie prze­kli­nał. Mo­dlił się za mnie. Nie­wie­le czasu mi­nę­ło i ja sam pa­dłem na ko­la­na. Za­czą­łem się mo­dlić, bo wszyst­kie­go już pró­bo­wa­łem w swoim życiu, tylko nie Je­zu­sa. On wy­rwał mi serce z ka­mie­nia i dał nowe, mię­si­ste. Zmie­nił moje życie. Uczy­nił wol­nym. Dla­te­go stoję tu przed wami, daję świa­dec­two, że­by­ście póź­niej nie po­wie­dzie­li że nikt wam tego nie uświa­do­mił, nie mówił. Ja mówię. Jezus Cię kocha.

Świa­dec­two Ge­par­da

Ka­za­nie Pio­tra Stęp­nia­ka nio­sło się po małej sali w jed­nej z po­znań­skich szkół śred­nich. W ław­kach jakaś setka li­ce­ali­stów, przed nimi po­tęż­ny męż­czy­zna w dre­sie,  raz krzy­czy, raz ści­sza głos, raz robi pauzy, które tylko po­tę­gu­ją wra­że­nie wy­po­wia­da­nych słów. Lek­cja inna niż wszyst­kie. Lek­cja życia.

Piotr Stęp­niak. W prze­stęp­czym świat­ku bar­dziej znany jako "Ge­pard". 47 lat, z czego 24 spę­dzo­ne w kry­mi­na­le, prze­waż­nie w "en­kach", czyli w ce­lach prze­zna­czo­nych dla naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych ban­dy­tów. Na ta­kich spo­tka­niach, jak to w Po­zna­niu Stęp­niak czę­sto opo­wia­da, że wi­dział tylko dwóch ludzi dzien­nie,  straż­ni­ka i in­ne­go więź­nia, z któ­rym kla­wi­sze wy­pro­wa­dza­li go na spa­ce­ry.

Opo­wia­da dużo. O dzie­ciń­stwie, o oj­cu-kel­ne­rze, który naj­pierw pił sam, a potem wcią­gnął w nałóg żonę, czyli matkę Pio­tra. O pierw­szych kra­dzie­żach, na po­cząt­ku tylko je­dze­nia, by za­sy­cić głód, ale póź­niej już o zło­dziej­skich sko­kach na kio­ski, skle­py, domy. O pierw­szym po­by­cie w po­praw­cza­ku, w wieku trzy­na­stu lat, o bój­kach, uciecz­kach, tu­łacz­ce od za­kła­du do za­kła­du.

"Byłem skin­he­adem, sza­li­kow­cem Ślą­ska Wro­cław. Nie­na­wi­dzi­łem Żydów, Cy­ga­nów, ko­lo­ro­wych. Moje ręce wiele razy były za­krwa­wio­ne. Może nawet kogoś za­bi­łem, nie wiem tego"  - mówił do po­znań­skich li­ce­ali­stów.

"Kie­dyś zo­sta­łem strasz­nie po­bi­ty i do­zna­łem uszko­dze­nia oka. Za­czą­łem się dusić, a ból głowy był nie do znie­sie­nia."

Opo­wia­da dużo o wię­zie­niu. Było na­praw­dę sporo po­wo­dów, żeby tam tra­fił. Han­del ludź­mi, bro­nią, nar­ko­ty­ka­mi, nie­le­gal­nym al­ko­ho­lem. Do tego ha­ra­cze, wy­mu­sze­nia, udział w zor­ga­ni­zo­wa­nej gru­pie prze­stęp­czej. "Ge­pard" rósł w ban­dyc­kiej hie­rar­chii. Tyle razy ucie­kał i wsz­czy­nał bunty, że w wię­zie­niach trzy­ma­no go w izo­lat­kach, w ce­lach dla nie­bez­piecz­nych prze­stęp­ców.

W wię­zie­niu do­wie­dział się, że ma raka. Tak wspo­mi­na tam­ten dzień: - Za­czą­łem wa­rio­wać, wda­wa­łem się w bójki nawet z funk­cjo­na­riu­sza­mi. Kie­dyś zo­sta­łem strasz­nie po­bi­ty i do­zna­łem uszko­dze­nia oka. Za­czą­łem się dusić, a ból głowy był nie do znie­sie­nia. Za­bra­no mnie do szpi­ta­la, a póź­niej do Cen­trum On­ko­lo­gii w Gli­wi­cach. Le­ka­rze od­kry­li w moim oku raka, stwier­dzi­li, że nic nie da się zro­bić, bo przy ope­ra­cji na­stą­pią prze­rzu­ty. Po­wie­dzie­li mi: ko­rzy­staj z życia. A ja wtedy mia­łem per­spek­ty­wę pięt­na­stu lat wię­zie­nia. Wró­ci­łem do wię­zie­nia. Jak tu ko­rzy­stać z życia? Rzu­ci­łem się w szyby, chcąc po­peł­nić sa­mo­bój­stwo, ale mnie od­ra­to­wa­li. Stąd bli­zny na mojej twa­rzy. W sumie osiem razy chcia­łem ode­brać sobie życie, pod­rzy­na­jąc sobie gar­dło, aortę, żyły.

Na­wró­ce­nie

Kiedy na spa­ce­rze usły­szał, Jezus Cię kocha wpadł w szał, za­ata­ko­wał. Póź­niej jed­nak za­czął my­śleć, czy­tać, wresz­cie mo­dlić się. Wy­cho­dził z wię­zie­nia jako inny czło­wiek. Stary świat upo­mniał się o niego. Gang­ste­rzy wpa­dli do ko­ścio­ła, przy­sta­wi­li mu nóż do gar­dła. Było groź­nie, ale ro­ze­szło się po ko­ściach. "Ge­par­do­wi" w końcu dali spo­kój. Nie na­le­żał już do tam­tej rze­czy­wi­sto­ści.

Jego nowy świat to ro­dzi­na, żona, dzie­ci. I Ewan­ge­lia. Piotr jeź­dzi po całym kraju i daje świa­dec­two wiary. Jest w Po­zna­niu, War­sza­wie, Kiel­cach, ale też w mniej­szych miej­sco­wo­ściach. Jeź­dzi po szko­łach, wię­zie­niach, po­praw­cza­kach. Opo­wia­da, opo­wia­da, opo­wia­da...

Piotr: - Je­stem wol­nym czło­wie­kiem. Już nie pocą mi się ręce, gdy na ulicy widzę po­li­cję, już nikt do mnie nie strze­la, nie chce mnie zabić. Już nie krad­nę, nie ra­bu­ję. Uwie­rzy­łem, że jest ktoś kto mnie kocha, komu je­stem po­trzeb­ny. Wiem po co żyje i dla kogo.

Jezus Chrystus wczoraj i dziś ten sam i na wieki.
— Hebrajczyków 13:8